niedziela, 13 października 2013

Rozdział 19.


Z perspektywy Joasi

Od jakiegoś czasu znów wszystko zaczęło się układać. Od tych magicznych, radosnych i rodzinnych świąt minął zaledwie tydzień. Może i jest to krótki okres czasu, ale w życiu moim i nie tylko wiele się zmieniło. Z Krzyśkiem spotykamy się codziennie, jeśli tylko czas by nam na to pozwolił to zapewne spędzalibyśmy ze sobą całe dnie, ale niestety on ma swoją pracę, a ja powróciłam na studia.
Nadszedł Sylwester, a więc i dzień zaślubin naszych przyjaciół. Nie obawiałam się już spotkania z Kaśką, szczerze to nawet chciałam sobie z nią porozmawiać. Stwierdziłam, że skoro Krzysiek naprawdę mnie kocha to już nigdy nie wyrządzi mi takiej krzywdy i już nie da się jej sprowokować. Od czasu tamtego wydarzenia wydoroślałam, ale również bardzo się zmieniłam. 

Cała ceremonia zaślubin była piękna oraz wzruszająca. Ślub odbył się we wrocławskim kościele, wesele także odbywało się w jednej z tamtejszych restauracji.
Trzymając się z Krzyśkiem za ręce z uśmiechami na twarzy weszliśmy do sali, po brzegi wypełnioną gośćmi. Na stolikach były poustawiane małe karteczki z imionami i nazwiskami gości. My zostaliśmy usadowieni razem z Eweliną, Karolem oraz moją dobrą koleżanką Klaudią i jej towarzyszem.
Najpierw goście zjedli tradycyjny polski obiad. Następnie pierwszy taniec odtańczyli państwo młodzi. Za nimi na parkiet ruszyły kolejne pary. Kapela zagrała wszystkim dobrze znaną piosenkę Perfekt- Zawsze tam gdzie ty. Razem z Krzyśkiem kołysaliśmy się w rytm melodii. Wtulona w jego ciało z uśmiechem na twarzy obserwowałam Adama z Karoliną, którzy zatracając się w swoich oczach tańczyli w takt muzyki.

-Kocham cię. –wyszeptałam do Krzysia i pocałowałam go delikatnie w szyję, a on zaczął mi nucić tekst piosenki.
Po zakończeniu pierwszych tańców, przyszedł czas na tradycyjną przyśpiewkę goszczącą na wszystkich weselach, czyli: a teraz idziemy na jednego…
Chwilę później stało się coś czego sama chciałam…
-Cześć.- zagadnęła do mnie Kaśka. – Nie przeszkadzam? –zapytała uśmiechając się do nas.
-Nie. –odpowiedziałam zanim Krzysiek zdążył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.
-Chciałam cię za wszystko przeprosić. –zaczęła z ”grubej rury”
-Naprawdę? –zapytałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Aśka wiem, że wyrządziłam ci wiele krzywd, ale chcę to już zakończyć. Sama mam już dosyć tych wszystkich kłótni, sprzeczek, głupich wyzwisk i tego wszystkiego… - mówiła ze spuszczoną głową.
-Zgoda. – powiedziałam po czym oczy zarówno Kasi jak i Krzysztofa zwróciły się w moją stroną, a ich oczy pytały czy jestem  tego pewna.
-Mówisz poważnie?- pytała chyba nie wierząc w to co usłyszała.
-Tak, dzisiaj myślałam o tym co by było gdybym zawiesiła topór wojenny, a skoro ty sama wyciągasz rękę to czemu by nie? –zapytałam posyłając jej promienisty uśmiech.
-Dziękuję, mam nadzieję, że już się na mnie nie zawiedziesz. –powiedziała przytulając się do mnie w ramach ostatecznych przeprosin.
-Tylko przysięgnij, że to nie jest twoja kolejna sztuczka, aby odebrać mi mojego faceta? –zapytałam uśmiechając się przy tym i całując Krzyśka w policzek.
-Hahaha, przyrzekam. –powiedziała unosząc dwa palce w górę niczym harcerz. 

Zabawa trwała do rana. Około godziny piątej razem z Krzyśkiem udaliśmy się do hotelu, w którym mieliśmy wynajęty pokój, na czas naszego pobytu we Wrocławiu.
Tego samego dnia, około południa musieliśmy opuścić nasze rodzinne miasto, Krzysiek niedługo grał mecz i musiał trochę odpocząć po podróży…
Nastał kwiecień, zakończenie sezonu ligowego, który w tym roku dla Skry nie okazał się zbyt szczęśliwy. Pszczółki zakończyły rozgrywki ligowe na piątym miejscu. Ostatni mecz był wyjątkowy, nie tylko pod względem gry, zawodników, czy oprawy okazał się wyjątkowy dla jednej pary mającej za sobą wiele wzlotów i upadków.
Mikrofon przejął on brunet o niebieskim spojrzeniu, mający ponad dwa metry wzrostu. 
-Przepraszam państwa bardzo, ale muszę coś powiedzieć. Na tej hali znajduję się najważniejsza osoba w moim życiu, której chciałbym coś powiedzieć. Asia, proszę cię podejdź tu. – powiedział posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Doskonale widział jakie zdziwienie maluje się na jej twarzy. Drobna brunetka o czekoladowych oczach wyłoniła się spośród kibiców ubranych w żółto czarne koszulki, sama zaś ubrana w klubowy strój swojego wybranka podążała na sam środek boiska.
-Joanno Chatkiewicz czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz tą jedyną. Tą z którą zechcę do końca świata i o jeden dzień dłużej dzielić swoje życie. Budzić się i chodzić spać we własnym niebie, być tam zawsze tam gdzie ty. Żegnać się co świt i wracać znów do ciebie, być tam zawsze tam gdzie ty. Asia wyjdziesz za mnie? –zapytał patrząc mi w oczy, jednocześnie wyciągając z kieszeni spodenek małe, czerwone pudełeczko, by po chwili wsunąć na palec mi pierścionek.
-Tak. –odpowiedziałam nieśmiało, zaraz potem rzucając mu się na szyję i całując go w usta.

Na hali rozległy się głośne oklaski kibiców, którzy zaczęli odśpiewywać nam sto lat.
Nie wiem czy w tym momencie na ziemi mogła się znajdować osoba równie szczęśliwa co ja, łzy radości spływały mi po policzkach, a ręce trzęsły mi się jak nigdy wcześniej.
______________________________________________________________________________
Witam. 
Ja, jak zwykle po dość długiej przerwie powracam i jak zawsze, przepraszam. :) 
Ta historia już niedługo osiągnie swój kres... a ja dziękuję za prawie 30.tysięcy wyświetleń . ;3

niedziela, 21 lipca 2013

Liebster Award


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną pracę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daję możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (nie możesz nominować osoby, która  Cię nominowała) oraz zadajesz im 11 pytań. Zostałam nominowana przez: 

Pytania od Sassy19 :

1.Od kogo "zaraziłaś/eś" się siatkówką?
Po części od mojego kuzyna, który ciągle oglądał mecze w tv oraz trochę od jego siostry :)

2. Twój ulubiony klub i od kiedy?
Asseco Resovia Rzeszów, od zeszłego sezonu 2012/2013

3. Jaka piosenka kojarzy Ci się z siatkówką?
Pieśń o Małym Rycerzu :)

4. Grasz w siatkówkę? Jak tak to na jakiej pozycji?

Gram od jakiś trzech lat, ale pozycji brak, można powiedzieć, że uniwersalna. :)

5. Ulubiony trener?
Andrea Anastasi.

6. Którego siatkarza cenisz najbardziej i za co?

Krzysztofa Ignaczak oraz Zbigniewa Bartmana :)
Igłę najbardziej cenię za to, że zawsze jest pełen energii i pozytywnie nastawiony do życia. Na boisku zachowuje się niczym drugi trener zawsze coś doradzi chłopakom, nieważne, czy chodzi o atak, przyjęcie, taki wujek dobra rada. :D A Zbyszka cenię za jego wolę walki, za to, że nigdy się nie poddaje. Chociażby sytuacja z zeszłego sezonu w Sovii, Kowal nie zawsze na niego stawiał, a gdy Jochen'owi nie za bardzo szło (mecz ze Skrą, play-off''y, bodajże) wchodzi na boisko i sieje pogrom.

7.Ulubiony siatkarz zagraniczny?

Nie mam jednego: Paul Lotman, Felipe Fonteles i chyba ogólnie cała reprezentacja USA. :D

8. Najlepszy polski środkowy według Ciebie?
Według mnie najlepszym środkowym jest  Piotr Nowakowski, ale każdy ma inne zdanie. 

9. Mieszkasz blisko siatkarskiego miasta?\
Niestety nie, mieszkam jakieś 30km od morza, więc raczej do "siatkarskich miast" mam daleko. 

10. Śledzisz siatkówkę plażową?
Nie tak bardzo jak halową, ale czasami oglądam.

11. Wymarzone wakacje? 

Móc podczas nich być na wszystkich meczach Ligi Światowej, ewentualnie we Włoszech lub Hiszpanii :) 

Moje nominacje: 


Moje pytania:
1. Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
2.Od jak dawna na bloggerze?
3.Czego w życiu najbardziej się boisz?
4.Co jest twoim największym marzeniem?
5.Co zamierzasz robić w przyszłości?
6.Kto jest twoim wzorem do naśladowania?
7.Czy piszesz jeszcze inne opowiadania?
8.Klub, któremu kibicujesz to...?
9.Co zabrałabyś na bezludną wyspę?
10.Wymarzona podróż...?
11.Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 18.


Z perspektywy Krzyśka.

Znów powiedziałem o jedno słowo za dużo, ale no cóż taka już moja natura. Przynajmniej mi ulżyło, nie będę się już zadręczał, że nie zrobiłem czegoś na czym tak bardzo mi zależało, na wyznaniu jej prawdy. Teraz muszę tylko czekać na jej krok. Czekanie, najgorsze co mogłoby mnie kiedykolwiek spotkać, czekanie na miłość…

Z perspektywy Asi.

Teraz to już całkiem nie wiem co mam robić. Powiedział mi to na czym tak bardzo mi zależało od dłuższego czasu. Znowu czegoś nie wiem, a obiecałam sobie coś. Koniec z tym muszę mu powiedzieć co czuje, jak najszybciej, tylko muszę znaleźć jakiś odpowiedni moment…
Stoimy pod drzwiami czekając na moją mamę, która już podąża już w kierunku  drzwi, słychać to po stukaniu jej obcasów po drewnianych panelach, które znajdują się w przedpokoju. Otwiera nam drzwi i wita się z nami serdecznie.
-Asiulku, nareszcie jesteś! Stęskniłam się za tobą!- mówiąc i jednocześnie ściskając mnie z całej siły. – O, a kogo ja tu widzę! Krzysiu, ale wyrosłeś! Ostatnio cię widziałam chyba jak biegaliście z Asiulkiem po naszym ogrodzie, tacy mali (wskazuje ręką wzrost jak na moje oko sześciolatka) –opowiada śmiejąc się i ściskając Krzyśka, uśmiecham się na ten widok, nie kryję zadowolenia, że moja mama nadal za nim przepada. Nigdy nie byliśmy ‘’parą’’, ale moi rodzice traktowali go poniekąd jak rodzinę, ciągle bawiliśmy się to u mnie, u Ewki, u niego, praktycznie każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, tacy najlepsi przyjaciele.
-No, już wchodźcie do środka, bo mi tu zaraz zamarzniecie. –zaśmiała się moja mama, nie mam pojęcia skąd brało się w niej tyle pozytywnej energii, ciągle uśmiechnięta, mój tata również taki jest, dobrali się, nie ma co- śmiałam się w duszy.
-Asiek! –rozpoznałabym wszędzie ten głos, Kaśka moja kuzynka, nie widziałam jej już ponad rok.
-Kasiek! –krzyknęłam do niej i przytuliłam ją. –Poznaj, to mój kolega Krzysiek. Kaśka, Krzysiek, Krzysiek, Kaśka- przedstawiłam im  sobie. W końcu mogłam wyswobodzić się z zimowego ciężkiego płaszcza i moich niezastąpionych emu, które zaraz zastąpiłam czarnymi platformami. Zaprowadziłam Krzyśka do salonu i razem siedliśmy na kanapie w towarzystwie moich kuzynów, którzy byli bardzo zainteresowani jego postacią, w szczególności Adam, największy kibic Skry w naszej całej rodzinie.
-Przepraszam, ale muszę was na chwilę zostawić.- wyjaśniłam im i podążyłam w stronę kuchni, z której wydobywały się zapachy świątecznych.
-Mamuś, gdzie to postawić?- zapytałam moją rodzicielkę z przyklejonym uśmiechem.
-Na blacie, córuś coś się stało? –zapytała, nie mam pojęcia jak ona to robi, ale jakbym nie kryła tego co mi siedzi w środku ona zawsze się domyśli. Intuicja? Możliwe.
-Nic, a co miałoby się stać? –pytam jak gdyby nic się nie wydarzyło.
-Przecież widzę, że coś ci leży na sercu. Przede mną nic nie ukryjesz. –uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Brakowało mi tej matczynej bliskości.
-Ale mamo to naprawdę nic poważnego. –powiedziałam, a na moim policzku pojawiła się pojedyncza łza.
-Chodzi  jakiegoś chłopaka? Ktoś zrobił ci krzywdę? –zapytała patrząc mi prosto w oczy.
-Mamo obiecuję, że wyjaśnię ci wszystko po kolacji- powiedziałam jej i wytarłam twarz.
-Asia pamiętaj jedno, zawsze podążaj za głosem serca.- doradziła mi moja rodzicielka i razem poszłyśmy do jadalni, gdzie znajdowali się już wszyscy goście.
Razem z mamą weszłam do jadalni gdzie wszyscy zaproszeni goście już siedzieli przy stole śmiejąc się i rozmawiając. Krzysiek chyba już się zaaklimatyzował w mojej rodzinie, bo zauważyłam jak świetnie się dogaduje z moim kuzynem Tomkiem. Siadłam koło nich i przysłuchiwałam się rozmowie z uśmiechem.
Najpierw mój dziadek odczytał fragmenty Biblii, następnie odmówiliśmy modlitwę i następnie wszyscy dzieliliśmy się opłatkiem. O dziwo wszyscy członkowie mojej rodziny przyjęli Krzyśka bardzo ciepło.
Świąteczne życzenia złożyłam już chyba prawie wszystkim, właśnie prawie. Zauważyłam Krzyśka podążającego w moją stronę z lekkim uśmiechem na twarzy. Serce podpowiadało mi idź, a rozum jakby rozkazywał mi stać w bezruchu. Lecz w głowie wciąż miałam głos mojej mamy i to jedno zdanie:

                                       „Zawsze podążaj za głosem serca”

-Mamo dziękuję ci za tę jakże cenną radę. –powiedziałam cicho do siebie i z lekkim niedowierzaniem pokręciłam głową. Po krótkiej chwili stałam z Krzyśkiem twarzą w twarz, uśmiechnęłam się do niego, on również nie był mi dłużny. Po wymianie uśmiechów przełamaliśmy się opłatkiem.
-Życzę ci mnóstwo szczęścia w życiu, a przede wszystkim kogoś odpowiedniego z kim ułożysz sobie życie. –to co mówił wydawało mi się szczere.
Postanowiłam jedno, koniec tych cyrków, mam już serdecznie dość tego ukrywania uczuć. Pierwszy raz od dawna posłuchałam mojej mamy i zdecydowałam się być może na najważniejszą rzecz w moim życiu.
-Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. –wydałam z siebie ledwo słyszalne zdanie. – Powiem ci teraz prawdę i tylko prawdę, Krzysiek ja cię kocham. Mam już dość tego milczenia. To jest ode mnie silniejsze i dłużej nie mogę już tego w sobie ukrywać. I jeszcze jedno tym odpowiednim kimś z kim chcę ułożyć sobie życie jesteś ty. –powiedziałam mu to z czym ukrywałam się od jakiegoś czasu, zauważałam, że jego smutne oczy odżyły, a na usta wkradł się promienny uśmiech.
-Asia, nawet nie wiesz jak mi ulżyło. –powiedział i delikatnie musnął moje usta. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego błękitne oczy, w których zagościła radość i wyczekiwana miłość. W końcu od dłuższego czasu czułam, że może nam się udać, ze nareszcie możemy być szczęśliwie zakochani.  
________________________________________________________________________________
No hej! :) 
Starałam się to napisać jak najlepiej :D, ale chyba mi nie wyszło :P 
Jak wam mijają wakacje? Bo moje upływają  mi jak na razie na oglądaniu meczów i pobycie u babci, z którego wróciłam w niedzielę :) A co do meczów, to nie mogę się doczekać jutrzejszego z Bułgarią, który mam nadzieję( ba!!! ja to wiem) wygramy !!! :) 
Czytasz=komentujesz, zajmie ci to naprawdę niewiele czasu, a mnie ogromnie to zmotywuje :)
Pozdrawiam ;** trzymajcie się i do następnego :D
                                                                       
                                                                   a i z góry przepraszam za błędy, które mogły się tu pojawić :) 

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 17.


Z uśmiechem na twarzy pakowałam ubrania do torby. Uśmiech był tylko przykrywką, bo w środku czułam się jakoś dziwnie. Z jednej strony cieszyłam się z tego wyjazdu, ale z drugiej strony… sama nie wiem co robić.
Spakowana czekałam w salonie na mojego towarzysza podróży. Chwilę później zapukał do drzwi. Wstałam z kanapy i otworzyłam mu je.
-Gotowa? –zapytał pełen entuzjazmu.
-Tak, tylko poczekaj jeszcze chwilę. Muszę posprawdzać czy wyłączyłam gaz i wziąć moje ciasteczka. –powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Okay. To ja może zaniosę twoją torbę na dół, co? –zapytał.
-No dobra, łap kluczyki. – miałam mu je rzucić, ale on wyciągnął z kieszeni kurtki swoje i pomachał mi nimi.
-Jedziemy moim i nie ma innej opcji. –oznajmił mi z uśmiechem.
-Niech ci będzie. –uległam mu. Jego uśmiech mógł zdziałać wszystko.
Razem zeszliśmy na dół ,Krzysiek otworzył mi drzwi od strony pasażera ,usiadłam wygodnie i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Po chwili opuszczaliśmy już Bełchatów i podążaliśmy w stronę naszego rodzinnego miasta jakim jest Wrocław. Pierwsze dwadzieścia minut jazdy nie było dość przyjemne, rozmowa nam się nie układała i w ogóle nie mogliśmy się jakoś dogadać. W radiu leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek zespołu Lemon i zaczęłam ją sobie nucić, kątem oka zauważyłam, że na twarz Krzysztofa wkradł się uśmiech i po chwili przyłączył się do mnie.
-‘’Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’. –zaśpiewał, a ja jeszcze chwilę temu patrząc na jego poczynania odwróciłam twarz w drugą stronę i nagle drzewa, które mijaliśmy stały się strasznie interesujące.
I znów pomiędzy nami zapanowała ta niezręczna cisza. 

Z perspektywy Krzyśka.
Co się znowu stało? Przecież było już tak dobrze, wszystko zaczynało się układać… Ale nie głupi ja jak zwykle musiał coś palnąć! Dlaczego czasem nie umiem się powstrzymać? Chyba wiem, to wszystko jest ode mnie silniejsze, kocham ją, naprawdę, teraz już to wiem. Popełniłem błąd, ale chcę to naprawić. Myślałem, że skoro mnie zaprosiła na Wigilię do swoich rodziców to może jednak coś dla niej znaczę, może w jej oczach nie jestem ostatnich chamem, może jednak ona nadal coś do mnie czuję. Pławski za dużo myślisz, a za mało robisz- skarciłem się w myślach. Chciałbym jej powiedzieć co naprawdę czuje, ale co jeśli ona mnie nie wysłucha? Teraz się przyjaźnimy, jestem blisko niej, ale jednak tak daleko. Chciałbym jej dotknąć, poczuć jeszcze raz smak jej ust, jeszcze raz móc dotknąć jej włosów, po prostu żyć razem z nią, być z nią już do końca naszych dni, zestarzeć się razem, mieć z nią dzieci, patrzeć jak dorastają, śmiać się razem z nią i pocieszać w trudnych chwilach, być …

Z perspektywy Joasi.
Jaka ja jestem głupia, po raz kolejny go odrzucam. Doskonale wiem, że go kocham, on mnie chyba też… Tylko dlaczego mu nie pozwalam na to, aby mi to powiedział? Cierpiałam przez niego nie raz, nie dwa, jestem odporna na ból, ale mimo to nie pozwalam mu wyznać prawdy. Boję się? Być może, ale czego miłości? Możliwe, tylko dlaczego? Właśnie tego nie wiem. -‘’Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’ teraz cały czas mam to w głowie, co to mogło znaczyć, raczej wiem, to zbyt oczywiste… Zależy mu na mnie? Który już raz w moim życiu zadaję sobie to pytanie? Nie wiem? Znowu czegoś nie wiem… Muszę postarać się wyrzucić ten zwrot z mojego słownika… Znając mnie pewno się już dziś do niego nie odezwę, ale dzisiaj jest Wigilia, Bóg każe nam wybaczać, ale ja jestem wyjątkowo uparta. Zaraz dojedziemy na miejsce, zaczną się pytania od wszystkich ciotek, kuzynek… Co ja najlepszego zrobiłam… nie wiem? Fuck, znowu to nie wiem… Muszę z tym skończyć jak najszybciej. Obiecuję to sobie!
-Przepraszam. –powiedziałam nieśmiało po ponad godzinnym milczeniu.
-Dobrze wiesz, że to ja ciebie powinienem przeprosić za to wszystko co ci złego zrobiłem. Znamy  się od jakiś dwudziestu lat, a ja wyrządziłem ci więcej krzywdy niż nie jeden zbrodniarz… Przepraszam, nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć może to, że kocham cię nad życie, ale zapewne teraz to już nic nie znaczy. Przepraszam- nie wiem skąd u niego taka wylewność słów, ale zatkało mnie, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Stanął pod domem moich rodziców i zgasił silnik samochodu. Wysiadł i otworzył mi drzwi.
-Idziemy? –zapytał i podał mi rękę.
-Tak-odpowiedziałam.- Poczekaj jeszcze musze zabrać bagaże.- ucięłam krótko patrząc się na dom ozdobiony świątecznymi lampkami. Strasznie się bałam spojrzeć w jego niebieskie oczy.
-Zajmę się tym.-powiedział patrząc na mnie. Wziął nasze bagaże, wręczył mi pojemnik ze smakołykami i razem powędrowaliśmy w stronę drzwi, które prowadziły do mojego rodzinnego domu, w którym zapewne teraz wszyscy się śmieją, są weseli, radośni, uśmiechnięci, w salonie zapewne ogień w kominku się tli, a z kuchni dochodzi zapach pierogów mojej babci i piernika pieczonego przez moją mamę. A wśród tej radości pojawię się ja wraz z Krzyśkiem, którego moi rodzice dobrze znają i lubią, ale nie mają zielonego pojęcia, że ze mną przyjechał, a przede wszystkim nie wiedzą co między nami jest.
Jak pisał Adam Mickiewicz:

,,Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? ‘’
______________________________________________________________________________
Witam Was po bardzooo długiej przerwie. Ostatnio nie miałam na nic czasu, koniec roku poprawianie ocen, zaliczanie i do tego jeszcze zajęcia pozalekcyjne, treningi, liga.... dużo by wymieniać, ale jestem i w najbliższym czasie zakończę już to opowiadanie ;( Przewiduję jeszcze około 3, może 5 rozdziałów. Będzie mi smutno się tu z wami żegnać, ale tak już kolej rzeczy. Jak mówią: "Coś się kończy, coś się zaczyna" Ale jest jeszcze drugi blog, na którym w najbliższym czasie mam zamiar wznowić historię Zbyszka i Joasi :) Obiecałam sobie, że najpierw zakończę tą historię, a potem zajmę się moim drugim opowiadaniem http://life-is-brutalll.blogspot.com/ :) 
Jutro najważniejszy dzień i nie nie chodzi o zakończenie roku, tylko o mecz, w którym nasi waleczni siatkarze zmierzą się z Argentyną :) Więc jutro wszyscy mocno trzymają kciuki i z całych sił wspierają naszych siatkarzy !!!
Pozdrawiam ;**

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 16.


-Jakie masz plany na święta? Sylwestra?- zapytałem Asię, gdy siadaliśmy do stolika.
-W święta wyjeżdżam do Wrocławia, a w Sylwestra wybieram się na ślub Karoli i Adama.- odpowiedziała mi uśmiechając się. –A ty?
-W święta jeszcze nie wiem, a w Sylwestra mam podobne plany. –odpowiedziałem uśmiechając się.
Byłem zadowolony, że Asia również się wybiera na wesele.
Rozmawialiśmy dosyć długo, potem postanowiliśmy razem dokończyć przerwane przeze mnie zakupy. Aśka pomogła mi wybrać prezent dla mojej mamy, a ja odwdzięczyłem się w wyborze prezentu dla jej brata. Po ukończonych świątecznych łowach odprowadziłem Asię do mieszkania, a następnie wróciłem do swojego mieszkania.
Z perspektywy Asi.
Znowu coraz lepiej się dogadujemy. Razem się śmiejemy rozmawiamy o wszystkim, zupełnie jak wtedy, gdy byliśmy razem. Boję się, że to może wrócić, ale bardziej boję się tego, że które z nas znowu może popełnić jakiś błąd i po raz kolejny będzie trzeba wszystko zaczynać od nowa, a ja po prostu nie mam już na to siły. Chciałabym, żeby było jak dawniej, bo ja chyba nadal go kocham…

24 grudnia 2012 rok, poranek mieszkanie Asi .
Obiecałam babci, że zrobię jej moje ciasteczka czekoladowe za którymi wszyscy tak przepadają. Ciasto było już zagniecione pozostało mi tylko powycinanie ich w przeróżne kształty. Gdy zabierałam się za wycinanie ciastek, zadzwonił dzwonek od drzwi.
-Już idę! –krzyknęłam idąc z kuchni, ręce miałam całe w cieście i do tego mój fartuszek, który dostałam od mamy na zeszłe urodziny.
-Cześć. –powiedział Krzysiek.
-Heeej. –odpowiedziałam wycierając dłonie w fartuch. –Co ty tutaj robisz o tej porze? –zapytałam.
-Przyszedłem złożyć ci świąteczne życzenia i mam dla ciebie prezent. –powiedział z uśmiechem, jednocześnie zdejmując swoją kurtkę.
-Dziękuję, ja też coś dla ciebie mam. –powiedziałam i podążyłam w kierunku sypialni. –Proszę. –powiedziałam wręczając mu torebkę z prezentem.
-Dziękuję, a co to takiego? –zapytał i już chciał zajrzeć, ale mu zabroniłam.
-Nie, dopiero jak na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka. –powiedziałam uśmiechając się do niego.
-A co tu tak ładnie pachnie? –zapytał zaglądając do kuchni.
-Piekę ciasteczka. Może zostaniesz na chwilę, chyba, że się śpieszysz? –zapytałam i podałam mu szklankę z gorącą herbatą. –Proszę.
-Dziękuję, nigdzie mi się nie śpieszy. –odpowiedział biorąc łyk rozgrzewającego napoju.
-Nie jedziesz do rodziców? –zapytałam.
-Nie trochę za daleko.- odpowiedział z uśmiechem na twarzy.- Dopiero w środę jadę do dziadków.- uciął.
-To gdzie są twoi rodzice? –zapytałam.
-Na Hawajach, zachciało im się ciepłej Wigilii. – odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Słuchaj no to może pojedziesz ze mną? –zapytałam, ale chyba przesadziłam, to trochę za szybko.
-Nie nie chcę się narzucać. –odpowiedział, popijając herbatę.
-Przestań, przecież się nie narzucasz to ja cię zaprosiłam. –Aśka hamuj, trochę się zapędzasz, krzyczałam na siebie w myślach, ale to wszystko było ode mnie silniejsze, moje usta nie miały najmniejszego zamiaru się zamknąć. \
-Ale… - próbował zapewne stworzyć jakiś argument, ale ja nie dałam mu dokończyć zdania.
-Nie ma żadnego ale, jedziesz ze mną i koniec, przecież się przyjaźnimy. –no właśnie przyjaźnimy… a ja w tym momencie czuje o wiele więcej. –Tylko wiesz wracam dopiero jutro wieczorem, więc radzę ci wziąć jakieś dodatkowe ubrania. –powiedziałam mu i z triumfalnym uśmiechem zabrałam się za wycinanie ciasteczek.
-Wiesz co to może w takim razie ja teraz szybko skoczę do siebie, co? – zapytał Krzysiek wstając od stołu.
-No okay. –odpowiedziałam mu, Pławski opuścił moje mieszkanie, a ja udałam się do swojej sypialni spakować się.
-Aśka, co ty do jasnej cholery odwalasz! –krzyczałam na siebie. –Ogarnij się to tylko twój przyjaciel!
No właśnie przyjaciel… a moja chora psychika chcę, aby był dla mnie kimś więcej. Z drugiej strony, gdyby on nic do mnie nie czuł to raczej by się nie zgodził. . .
 ________________________________________________________________________________
Wiem, że obiecałam Wam już dawno ten rozdział, ale brak weny i natłok zajęć niestety mi na to nie pozwoliły. Nie jest doskonały, ale no trudno... jednak mimo wszystko mam nadzieję, że wam się choć trochę spodoba :) Rozdział na moim drugim blogu http://life-is-brutalll.blogspot.com/  pojawi się już niedługo, proszę Was o wyrozumiałość i cierpliwość, ale zbliża się koniec roku, a ja walczę o pasek na świadectwie i jak najwyższą średnią :) Więc możecie trzymać za mnie kciuki :) 
Rozdział z dedykacją dla mojej Kaśki :) 

JUŻ NIE MOGĘ  DOCZEKAĆ SIĘ SEZONU 

             REPREZENTACYJNEG!!!


czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 15.


Jak zawsze do autokaru pierwsza wsiadłam ja, a za mną cała zgraja. Usiadłam na moim ulubionym, czyli przed ostatnim miejscem pod oknem.
-Przepraszam, czy tu jest wolne? –usłyszałam jego miły i spokojny głos.
-Tak, proszę. –powiedziałam i zabrałam swój podręczny bagaż i położyłam go sobie na kolana.
-Pani Asia? Dobrze zapamiętałem? –zapytał i uśmiechnął się do mnie.
-Tak, dobrze. Krzysiek? –zapytałam. Wiem, że zachowywaliśmy się jak jacyś nienormalni, ale mi ten układ bardzo się podobał.
-Owszem. –odpowiedział.
-Co wy do jasnej cholery odwalacie? –zapytał zdziwiony Paweł.
-My?- zapytał Pławski.
-Nic. –odpowiedziałam i wybuchłam gromkim śmiechem.
-Ja po prostu chciałem się upewnić czy dobrze zapamiętałem imię tej pani. –powiedział Krzysiek, a wtedy reszta drużyny zaczęła się na nas patrzeć.
-Czy wy oboje się dzisiaj dobrze czujecie? –zapytał troskliwie kapitan.
-A może macie chorobę lokomocyjną? –dowalił Winiar ze swoim jakże kapitalnym poczuciem humoru.
-Ej, spokój tam i siadać mi na dupska! –krzyknął Nawrocki.
Towarzystwo się uspokoiło, ale co jakiś czas ktoś się na nas patrzał, aby upewnić się czy, aby na pewno nic na nie jest. Z Krzyśkiem cudownie mi się rozmawiało, zdecydowanie  brakowało mi jego bliskości. Ten mój cały pomysł z poznawaniem się na nowo wcale nie okazał się taki zły.
-A może przejdziemy na ty? –zapytałam mojego towarzysza.
-Serio ?!- odezwali się oburzeni chłopcy.
-Z wielką chęcią. –odpowiedział śmiejąc się i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Wy tak na serio? –zapytał Karol.
-Serio, serio. –odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Podróż z hotelu na halę minęła bardzo szybko. Mecz rozpoczął się równo o dwudziestej. Po długich mękach niestety drużyna z Bełchatowa uległa gospodarzom, przegrywając cały mecz 3:2. Następnego dnia w nienajlepszych humorach opuściliśmy stolicę.
Kilka tygodni później …
Święta coraz bliżej, wszędzie można już zauważyć choinki, przeróżne ozdoby i kolorowe światełka. W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie na ślub Karoliny, który ma  się obyć 31 grudnia tego roku. Trochę się bałam tego wydarzenia, ponieważ ma 50% pewność, że spotkam się z królową tapety.
Skrze w lidze jak na razie zbyt dobrze się nie powodzi, ale wszyscy są dobrej myśli. Mecz charytatywny, który ostaniemy czasy się odbył był świetnym pomysłem. Wszyscy świetnie się bawili, siatkarze jak i goście specjalni.
Przez ten miesiąc dużo się zmieniło. Ewelina się wyprowadziła, ale oczywiście nie bez powodu. Karol postanowił się oświadczyć na jednym z ostatnich meczy. Ewelina była bardzo zaskoczona, ale i szczęśliwa. Mieszkam sama już od prawie dwóch tygodni. Czasami wieczorami tak dziwnie się czuję i nie mam nawet z kim porozmawiać. Oglądam wtedy głupie komedie romantyczne, które jeszcze bardziej mnie dobijają.
Dzisiaj postanowiłam wyjść na zakupy. Moja rodzina jest bardzo liczna i muszę dokupić jeszcze kilka prezentów. Na święta jak co roku wyjeżdżam do babci w moje rodzinne strony, czyli do mojego ukochanego Wrocławia. Gdy wychodziłam z mieszkania było już kilka minut po siedemnastej. Spacerowałam sobie po okolicznych sklepikach z przeróżnymi drobiazgami i w pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy. Przestraszyłam się trochę, było już ciemno i niewiadomo kogo mogłam spotkać na swojej drodze. Kopnęłam owego osobnika w krocze, a ten wydał z siebie dziwny dźwięk. Odwróciłam się i owym napastnikiem, który chciał mnie zaskoczyć okazał się nie kto inny jak Krzysztof.
-O boże Krzysiek ?! –zapytałam zaskoczona i przerażona zarówno jak i on.
-Co ty?! Chciałaś mnie zabić? –zapytał nadal leżąc na chodniku. Na szczęście prawie nikogo tu nie było.
-Skąd mogła wiedzieć, że to ty, a nie jakiś zboczeniec, albo inny gwałciciel ?! –zapytałam go podnosząc głos.
-Przepraszam, nie powinienem. –odpowiedział wstając przy mojej pomocy.
-Nie to ja przepraszam, mogłam ci co nieco uszkodzić.-zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie spod byka.
-Miejmy nadzieję, że z moi  co nieco wszystko w  porządku.-odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.
-Nie wnikam. –odpowiedziałam na jego wcześniejszą wypowiedź.
-A co ty tu w ogóle robisz o tej porze? –zapytał.
-Szukam prezentów dla rodziny. –odpowiedziałam pocierając dłońmi, bo zaczynało mi się robić zimno.
-Może wejdziemy do kawiarni? –zapytał na co odpowiedziałam mu energicznym ruchem głowy.
________________________________________________________________________________
No hej !
1.Mam tu dla was taki trochę dziwny rozdział, z resztą już jeden z ostatnich. Szczerze nie chce się rozstawać z wami jak i z tą historią, bo jest mi ona bardzo bliska, ale cóż taka kolej rzeczy. W sobotę najpóźniej w niedzielę powinien ukazać się szesnasty rozdział, ale niczego nie obiecuję. 
2.Gratulacje dla Resovii, podwójnych mistrzów :) 
Czytam=Komentuję niby nic, ale dla mnie to wiele znaczy. :)
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 14.


Długo zastanawiałam się nad tym co wczoraj powiedziałam chłopakom. W nocy prawie nie spałam , sama już nie wiem co mam robić. Wybaczyć mu? Czy nie? Jeszcze trochę i zwariuję. Wstałam po godzinie piątej i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Postanowiłam pobiegać jak za starych dobrych czasów. Ubrałam się w mój dres, w uszy włożyłam słuchawki, a telefon wylądował w kieszenie mojej bluzy. Nasz hotel znajdował się w pobliżu parku, do którego postanowiłam się ,,przebiec’’. Wychodząc z hotelu uderzył we mnie powiew zimnego powietrza. Biegłam przed siebie, a w uszach po raz kolejny od dłuższego czasu  rozbrzmiała piosenka Grubsona. Oddychając ,,świeżym’’ warszawskim powietrzem w końcu zebrałam swoje myśli i mniej więcej wiedziałam co mam dalej robić ze swoim życiem. Postanowiłam mu wybaczyć, ale na razie nie mam zamiaru do niego wracać. Po około godzinnym joggingu wróciłam do naszego tymczasowego miejsca pobytu. Wróciłam do pokoju przebrałam się i odświeżyłam, a że wybiła już godzina ósma poszłam na stołówkę.
-Witam panów!- krzyknęłam wesoło w kierunku bełchatowskiej drużyny.
-Cześć. –odpowiedzieli ospale.
-A wy co tacy przymuleni? –zapytałam ich i przysiadłam  się do stolika, w którego skład wchodzili : Winiar, Szampon, Kłos i Pławski.
-My ?-zapytał Michał.
-Nie moja babcia. –odpowiedziałam mu.
-Nie wyspaliśmy się.-powiedział mi Karol.
-To co wy robiliście w nocy? –zapytałam uśmiechając się.
-Graliśmy w karty, a co mieliśmy niby robić? –zapytał Winiarski.
-No nie wiem… spać i zbierać siły na mecz z Politechniką? –zapytałam ich.
-Oj tam, oj tam. –powiedział Mariusz.
-Nie oj tamuj mi tutaj tylko jeść to śniadanie, bo jak później będziecie stękać, że coś Was boli to ja zrobię Wam taki masaż, że popamiętacie mnie do końca życia.-mówiłam i jednocześnie groziłam im palcem.
-Mamy się bać?- spytał Winiar.
-Nie skakać z radości pod sam sufit. –odpowiedziałam mu, a następnie zabrałam się za konsumowanie moich jakże przesmacznych kanapek. 
Po zakończeniu śniadania chłopcy mieli dwie godziny przerwy, a następnie udali się na halę na poranny półtora godzinny trening.  Na treningu chłopakom wszystko szło doskonale, począwszy od przyjęcia, a kończąc na zagrywce.  Po treningu chwila przerwy i siłownia . Od godziny 14 chłopcy mieli wolne . No w zasadzie to nie za bardzo, bo teraz do akcji wkraczają fizjoterapeuci (czytaj ja i pan Tomek) Mi na pierwszy ogień przypadł Winiar, który od razu zaczął mnie wypytywać o Krzyśka. Ja po prostu wykonywałam swoją pracę i próbowałam go ignorować, ale jakoś mi się to nie udało. Dla świętego spokoju powiedziałam mu, że w najbliższym czasie z nim porozmawiam na co on zaczął cieszyć się jak dziecko i wybiegł  gabinetu.
-Następny! –krzyknął wybiegając i puścił mi oczko.
Po upływie kilku sekund w progu drzwi ujrzałam postać Krzyśka w samych spodenkach. Nie wiem im nie jest zimno?!
-Hej . –powiedział i uśmiechnął się do mnie, a następnie ułożył się na kozetce.
Wiem miałam z nim porozmawiać, ale jakoś nie mogę. Coś w środku mi na to nie pozwala. Jestem taka głupia, że nawet się z nim nie przywitałam, tylko się do niego uśmiechnęłam.
-Asia nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? –zapytał.
-Uważam. –odpowiedział mu masując jego plecy.
-To dlaczego nic nie mówisz?- zapytał.
-Przecież mówię.
-Ał. –syknął przez zęby.
-Przepraszam, zamyśliłam się. –odpowiedziałam mu.
-Nie szkodzi. Zasłużyłem sobie. –odpowiedział wstając.
-Siadaj jeszcze nie skończyłam. – rozkazałam mu na co on tylko na mnie spojrzał i posłusznie wykonał polecenie. Kolejną czynnością, którą wykonałam był masaż nóg. Po zakończeniu ,,zabiegu’’ przełamałam się.
-Wybaczam. –powiedziałam najciszej jak potrafiłam. Krzysiek natychmiast się odwrócił i podszedł do mnie.
-Naprawdę? –zapytał.
-Tak chcę zacząć wszystko od nowa, wszystko. –powtórzyłam.
-Zgodzę się na wszystko, byleby tylko dalej z tobą być. –zaczął się do mnie zbliżać, najwidoczniej miał zamiar mnie pocałować, ale ja zrobiłam szybki unik.
-Halo! Proszę pana, my to się chyba jeszcze nie znamy? –powiedziałam i uniosłam jedną brew do góry.
-Ale, że w takim sensie od nowa?
-Asia jestem. –wyciągnęłam dłoń przed siebie.
-Krzysiek.-odpowiedział i uścisnął moją dłoń.
O godzinie 18.00 wszyscy zwarci i gotowi czekali pod hotelem. No właśnie czekali, bo jak zawsze ktoś musiał się spóźnić. No, a któż tu się inny mógł spóźnić jak nie nasz Mariuszek. Spod hotelu wyjechaliśmy z pięciominutowym opóźnieniem.
_______________________________________________________________________________
Witam Was po długiej przerwie ! Wiem, że trochę późno , ale chciałabym wam jeszcze złożyć najlepsze życzenia z okazji świąt !
Ten rozdział to jedna wielka porażka, krótki i kompletnie bez sensu. W najbliższym czasie mam zamiar się poprawić, OBIECUJĘ !