czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 15.


Jak zawsze do autokaru pierwsza wsiadłam ja, a za mną cała zgraja. Usiadłam na moim ulubionym, czyli przed ostatnim miejscem pod oknem.
-Przepraszam, czy tu jest wolne? –usłyszałam jego miły i spokojny głos.
-Tak, proszę. –powiedziałam i zabrałam swój podręczny bagaż i położyłam go sobie na kolana.
-Pani Asia? Dobrze zapamiętałem? –zapytał i uśmiechnął się do mnie.
-Tak, dobrze. Krzysiek? –zapytałam. Wiem, że zachowywaliśmy się jak jacyś nienormalni, ale mi ten układ bardzo się podobał.
-Owszem. –odpowiedział.
-Co wy do jasnej cholery odwalacie? –zapytał zdziwiony Paweł.
-My?- zapytał Pławski.
-Nic. –odpowiedziałam i wybuchłam gromkim śmiechem.
-Ja po prostu chciałem się upewnić czy dobrze zapamiętałem imię tej pani. –powiedział Krzysiek, a wtedy reszta drużyny zaczęła się na nas patrzeć.
-Czy wy oboje się dzisiaj dobrze czujecie? –zapytał troskliwie kapitan.
-A może macie chorobę lokomocyjną? –dowalił Winiar ze swoim jakże kapitalnym poczuciem humoru.
-Ej, spokój tam i siadać mi na dupska! –krzyknął Nawrocki.
Towarzystwo się uspokoiło, ale co jakiś czas ktoś się na nas patrzał, aby upewnić się czy, aby na pewno nic na nie jest. Z Krzyśkiem cudownie mi się rozmawiało, zdecydowanie  brakowało mi jego bliskości. Ten mój cały pomysł z poznawaniem się na nowo wcale nie okazał się taki zły.
-A może przejdziemy na ty? –zapytałam mojego towarzysza.
-Serio ?!- odezwali się oburzeni chłopcy.
-Z wielką chęcią. –odpowiedział śmiejąc się i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Wy tak na serio? –zapytał Karol.
-Serio, serio. –odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Podróż z hotelu na halę minęła bardzo szybko. Mecz rozpoczął się równo o dwudziestej. Po długich mękach niestety drużyna z Bełchatowa uległa gospodarzom, przegrywając cały mecz 3:2. Następnego dnia w nienajlepszych humorach opuściliśmy stolicę.
Kilka tygodni później …
Święta coraz bliżej, wszędzie można już zauważyć choinki, przeróżne ozdoby i kolorowe światełka. W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie na ślub Karoliny, który ma  się obyć 31 grudnia tego roku. Trochę się bałam tego wydarzenia, ponieważ ma 50% pewność, że spotkam się z królową tapety.
Skrze w lidze jak na razie zbyt dobrze się nie powodzi, ale wszyscy są dobrej myśli. Mecz charytatywny, który ostaniemy czasy się odbył był świetnym pomysłem. Wszyscy świetnie się bawili, siatkarze jak i goście specjalni.
Przez ten miesiąc dużo się zmieniło. Ewelina się wyprowadziła, ale oczywiście nie bez powodu. Karol postanowił się oświadczyć na jednym z ostatnich meczy. Ewelina była bardzo zaskoczona, ale i szczęśliwa. Mieszkam sama już od prawie dwóch tygodni. Czasami wieczorami tak dziwnie się czuję i nie mam nawet z kim porozmawiać. Oglądam wtedy głupie komedie romantyczne, które jeszcze bardziej mnie dobijają.
Dzisiaj postanowiłam wyjść na zakupy. Moja rodzina jest bardzo liczna i muszę dokupić jeszcze kilka prezentów. Na święta jak co roku wyjeżdżam do babci w moje rodzinne strony, czyli do mojego ukochanego Wrocławia. Gdy wychodziłam z mieszkania było już kilka minut po siedemnastej. Spacerowałam sobie po okolicznych sklepikach z przeróżnymi drobiazgami i w pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy. Przestraszyłam się trochę, było już ciemno i niewiadomo kogo mogłam spotkać na swojej drodze. Kopnęłam owego osobnika w krocze, a ten wydał z siebie dziwny dźwięk. Odwróciłam się i owym napastnikiem, który chciał mnie zaskoczyć okazał się nie kto inny jak Krzysztof.
-O boże Krzysiek ?! –zapytałam zaskoczona i przerażona zarówno jak i on.
-Co ty?! Chciałaś mnie zabić? –zapytał nadal leżąc na chodniku. Na szczęście prawie nikogo tu nie było.
-Skąd mogła wiedzieć, że to ty, a nie jakiś zboczeniec, albo inny gwałciciel ?! –zapytałam go podnosząc głos.
-Przepraszam, nie powinienem. –odpowiedział wstając przy mojej pomocy.
-Nie to ja przepraszam, mogłam ci co nieco uszkodzić.-zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie spod byka.
-Miejmy nadzieję, że z moi  co nieco wszystko w  porządku.-odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.
-Nie wnikam. –odpowiedziałam na jego wcześniejszą wypowiedź.
-A co ty tu w ogóle robisz o tej porze? –zapytał.
-Szukam prezentów dla rodziny. –odpowiedziałam pocierając dłońmi, bo zaczynało mi się robić zimno.
-Może wejdziemy do kawiarni? –zapytał na co odpowiedziałam mu energicznym ruchem głowy.
________________________________________________________________________________
No hej !
1.Mam tu dla was taki trochę dziwny rozdział, z resztą już jeden z ostatnich. Szczerze nie chce się rozstawać z wami jak i z tą historią, bo jest mi ona bardzo bliska, ale cóż taka kolej rzeczy. W sobotę najpóźniej w niedzielę powinien ukazać się szesnasty rozdział, ale niczego nie obiecuję. 
2.Gratulacje dla Resovii, podwójnych mistrzów :) 
Czytam=Komentuję niby nic, ale dla mnie to wiele znaczy. :)
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 14.


Długo zastanawiałam się nad tym co wczoraj powiedziałam chłopakom. W nocy prawie nie spałam , sama już nie wiem co mam robić. Wybaczyć mu? Czy nie? Jeszcze trochę i zwariuję. Wstałam po godzinie piątej i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Postanowiłam pobiegać jak za starych dobrych czasów. Ubrałam się w mój dres, w uszy włożyłam słuchawki, a telefon wylądował w kieszenie mojej bluzy. Nasz hotel znajdował się w pobliżu parku, do którego postanowiłam się ,,przebiec’’. Wychodząc z hotelu uderzył we mnie powiew zimnego powietrza. Biegłam przed siebie, a w uszach po raz kolejny od dłuższego czasu  rozbrzmiała piosenka Grubsona. Oddychając ,,świeżym’’ warszawskim powietrzem w końcu zebrałam swoje myśli i mniej więcej wiedziałam co mam dalej robić ze swoim życiem. Postanowiłam mu wybaczyć, ale na razie nie mam zamiaru do niego wracać. Po około godzinnym joggingu wróciłam do naszego tymczasowego miejsca pobytu. Wróciłam do pokoju przebrałam się i odświeżyłam, a że wybiła już godzina ósma poszłam na stołówkę.
-Witam panów!- krzyknęłam wesoło w kierunku bełchatowskiej drużyny.
-Cześć. –odpowiedzieli ospale.
-A wy co tacy przymuleni? –zapytałam ich i przysiadłam  się do stolika, w którego skład wchodzili : Winiar, Szampon, Kłos i Pławski.
-My ?-zapytał Michał.
-Nie moja babcia. –odpowiedziałam mu.
-Nie wyspaliśmy się.-powiedział mi Karol.
-To co wy robiliście w nocy? –zapytałam uśmiechając się.
-Graliśmy w karty, a co mieliśmy niby robić? –zapytał Winiarski.
-No nie wiem… spać i zbierać siły na mecz z Politechniką? –zapytałam ich.
-Oj tam, oj tam. –powiedział Mariusz.
-Nie oj tamuj mi tutaj tylko jeść to śniadanie, bo jak później będziecie stękać, że coś Was boli to ja zrobię Wam taki masaż, że popamiętacie mnie do końca życia.-mówiłam i jednocześnie groziłam im palcem.
-Mamy się bać?- spytał Winiar.
-Nie skakać z radości pod sam sufit. –odpowiedziałam mu, a następnie zabrałam się za konsumowanie moich jakże przesmacznych kanapek. 
Po zakończeniu śniadania chłopcy mieli dwie godziny przerwy, a następnie udali się na halę na poranny półtora godzinny trening.  Na treningu chłopakom wszystko szło doskonale, począwszy od przyjęcia, a kończąc na zagrywce.  Po treningu chwila przerwy i siłownia . Od godziny 14 chłopcy mieli wolne . No w zasadzie to nie za bardzo, bo teraz do akcji wkraczają fizjoterapeuci (czytaj ja i pan Tomek) Mi na pierwszy ogień przypadł Winiar, który od razu zaczął mnie wypytywać o Krzyśka. Ja po prostu wykonywałam swoją pracę i próbowałam go ignorować, ale jakoś mi się to nie udało. Dla świętego spokoju powiedziałam mu, że w najbliższym czasie z nim porozmawiam na co on zaczął cieszyć się jak dziecko i wybiegł  gabinetu.
-Następny! –krzyknął wybiegając i puścił mi oczko.
Po upływie kilku sekund w progu drzwi ujrzałam postać Krzyśka w samych spodenkach. Nie wiem im nie jest zimno?!
-Hej . –powiedział i uśmiechnął się do mnie, a następnie ułożył się na kozetce.
Wiem miałam z nim porozmawiać, ale jakoś nie mogę. Coś w środku mi na to nie pozwala. Jestem taka głupia, że nawet się z nim nie przywitałam, tylko się do niego uśmiechnęłam.
-Asia nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? –zapytał.
-Uważam. –odpowiedział mu masując jego plecy.
-To dlaczego nic nie mówisz?- zapytał.
-Przecież mówię.
-Ał. –syknął przez zęby.
-Przepraszam, zamyśliłam się. –odpowiedziałam mu.
-Nie szkodzi. Zasłużyłem sobie. –odpowiedział wstając.
-Siadaj jeszcze nie skończyłam. – rozkazałam mu na co on tylko na mnie spojrzał i posłusznie wykonał polecenie. Kolejną czynnością, którą wykonałam był masaż nóg. Po zakończeniu ,,zabiegu’’ przełamałam się.
-Wybaczam. –powiedziałam najciszej jak potrafiłam. Krzysiek natychmiast się odwrócił i podszedł do mnie.
-Naprawdę? –zapytał.
-Tak chcę zacząć wszystko od nowa, wszystko. –powtórzyłam.
-Zgodzę się na wszystko, byleby tylko dalej z tobą być. –zaczął się do mnie zbliżać, najwidoczniej miał zamiar mnie pocałować, ale ja zrobiłam szybki unik.
-Halo! Proszę pana, my to się chyba jeszcze nie znamy? –powiedziałam i uniosłam jedną brew do góry.
-Ale, że w takim sensie od nowa?
-Asia jestem. –wyciągnęłam dłoń przed siebie.
-Krzysiek.-odpowiedział i uścisnął moją dłoń.
O godzinie 18.00 wszyscy zwarci i gotowi czekali pod hotelem. No właśnie czekali, bo jak zawsze ktoś musiał się spóźnić. No, a któż tu się inny mógł spóźnić jak nie nasz Mariuszek. Spod hotelu wyjechaliśmy z pięciominutowym opóźnieniem.
_______________________________________________________________________________
Witam Was po długiej przerwie ! Wiem, że trochę późno , ale chciałabym wam jeszcze złożyć najlepsze życzenia z okazji świąt !
Ten rozdział to jedna wielka porażka, krótki i kompletnie bez sensu. W najbliższym czasie mam zamiar się poprawić, OBIECUJĘ !