Jak zawsze do autokaru pierwsza wsiadłam ja, a za mną cała
zgraja. Usiadłam na moim ulubionym, czyli przed ostatnim miejscem pod oknem.
-Przepraszam, czy tu jest wolne? –usłyszałam jego miły i
spokojny głos.
-Tak, proszę. –powiedziałam i zabrałam swój podręczny bagaż i
położyłam go sobie na kolana.
-Pani Asia? Dobrze zapamiętałem? –zapytał i uśmiechnął się do
mnie.
-Tak, dobrze. Krzysiek? –zapytałam. Wiem, że zachowywaliśmy
się jak jacyś nienormalni, ale mi ten układ bardzo się podobał.
-Owszem. –odpowiedział.
-Co wy do jasnej cholery odwalacie? –zapytał zdziwiony Paweł.
-My?- zapytał Pławski.
-Nic. –odpowiedziałam i wybuchłam gromkim śmiechem.
-Ja po prostu chciałem się upewnić czy dobrze zapamiętałem
imię tej pani. –powiedział Krzysiek, a wtedy reszta drużyny zaczęła się na nas
patrzeć.
-Czy wy oboje się dzisiaj dobrze czujecie? –zapytał
troskliwie kapitan.
-A może macie chorobę lokomocyjną? –dowalił Winiar ze swoim
jakże kapitalnym poczuciem humoru.
-Ej, spokój tam i siadać mi na dupska! –krzyknął Nawrocki.
Towarzystwo się uspokoiło, ale co jakiś czas ktoś się na nas
patrzał, aby upewnić się czy, aby na pewno nic na nie jest. Z Krzyśkiem
cudownie mi się rozmawiało, zdecydowanie
brakowało mi jego bliskości. Ten mój cały pomysł z poznawaniem się na
nowo wcale nie okazał się taki zły.
-A może przejdziemy na ty? –zapytałam mojego towarzysza.
-Serio ?!- odezwali się oburzeni chłopcy.
-Z wielką chęcią. –odpowiedział śmiejąc się i uścisnęliśmy
sobie dłonie.
-Wy tak na serio? –zapytał Karol.
-Serio, serio. –odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Podróż z hotelu na halę minęła bardzo szybko. Mecz rozpoczął
się równo o dwudziestej. Po długich mękach niestety drużyna z Bełchatowa uległa
gospodarzom, przegrywając cały mecz 3:2. Następnego dnia w nienajlepszych
humorach opuściliśmy stolicę.
Kilka
tygodni później …
Święta coraz bliżej, wszędzie można już zauważyć choinki,
przeróżne ozdoby i kolorowe światełka. W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie
na ślub Karoliny, który ma się obyć 31
grudnia tego roku. Trochę się bałam tego wydarzenia, ponieważ ma 50% pewność,
że spotkam się z królową tapety.
Skrze w lidze jak na razie zbyt dobrze się nie powodzi, ale
wszyscy są dobrej myśli. Mecz charytatywny, który ostaniemy czasy się odbył był
świetnym pomysłem. Wszyscy świetnie się bawili, siatkarze jak i goście
specjalni.
Przez ten miesiąc dużo się zmieniło. Ewelina się
wyprowadziła, ale oczywiście nie bez powodu. Karol postanowił się oświadczyć na
jednym z ostatnich meczy. Ewelina była bardzo zaskoczona, ale i szczęśliwa.
Mieszkam sama już od prawie dwóch tygodni. Czasami wieczorami tak dziwnie się
czuję i nie mam nawet z kim porozmawiać. Oglądam wtedy głupie komedie
romantyczne, które jeszcze bardziej mnie dobijają.
Dzisiaj postanowiłam wyjść na zakupy. Moja rodzina jest
bardzo liczna i muszę dokupić jeszcze kilka prezentów. Na święta jak co roku
wyjeżdżam do babci w moje rodzinne strony, czyli do mojego ukochanego
Wrocławia. Gdy wychodziłam z mieszkania było już kilka minut po siedemnastej.
Spacerowałam sobie po okolicznych sklepikach z przeróżnymi drobiazgami i w
pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy. Przestraszyłam się trochę, było już ciemno
i niewiadomo kogo mogłam spotkać na swojej drodze. Kopnęłam owego osobnika w
krocze, a ten wydał z siebie dziwny dźwięk. Odwróciłam się i owym napastnikiem,
który chciał mnie zaskoczyć okazał się nie kto inny jak Krzysztof.
-O boże Krzysiek ?! –zapytałam zaskoczona i przerażona
zarówno jak i on.
-Co ty?! Chciałaś mnie zabić? –zapytał nadal leżąc na
chodniku. Na szczęście prawie nikogo tu nie było.
-Skąd mogła wiedzieć, że to ty, a nie jakiś zboczeniec, albo
inny gwałciciel ?! –zapytałam go podnosząc głos.
-Przepraszam, nie powinienem. –odpowiedział wstając przy
mojej pomocy.
-Nie to ja przepraszam, mogłam ci co nieco
uszkodzić.-zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie spod byka.
-Miejmy nadzieję, że z moi
co nieco wszystko w
porządku.-odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.
-Nie wnikam. –odpowiedziałam na jego wcześniejszą wypowiedź.
-A co ty tu w ogóle robisz o tej porze? –zapytał.
-Szukam prezentów dla rodziny. –odpowiedziałam pocierając
dłońmi, bo zaczynało mi się robić zimno.
-Może wejdziemy do kawiarni? –zapytał na co odpowiedziałam mu
energicznym ruchem głowy.
________________________________________________________________________________
No hej !
1.Mam tu dla was taki trochę dziwny rozdział, z resztą już jeden z ostatnich. Szczerze nie chce się rozstawać z wami jak i z tą historią, bo jest mi ona bardzo bliska, ale cóż taka kolej rzeczy. W sobotę najpóźniej w niedzielę powinien ukazać się szesnasty rozdział, ale niczego nie obiecuję.
2.Gratulacje dla Resovii, podwójnych mistrzów :)
Czytam=Komentuję niby nic, ale dla mnie to wiele znaczy. :)
Pozdrawiam ;*
kończysz niedługo? a wciągnęła mnie Twoja historia :) śmieszna sytuacja z Krzyśkiem i Asią :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://serca-kolysanie.blogspot.com/
pozdrawiam sassy :)
Aua, musiało poleć. Cios w krocze najlepszą ochroną, ale i największym bólem. Cóż, trzeba było Asi nie straszyć, Krzysiu! :)
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam te miny chłopaków w autokarze. No co, w końcu takie zachowanie byłej pary jest co najmniej dziwne, nie? Ja też pomyślałabym, że im totalnie odbiło. :P
Tajna broń kobieca :) Jak mawia klasyk: ''No cóż...''
UsuńA co do zachowania Aśki i Krzyśka jako zwykła osoba też bym była zdziwiona ich zachowaniem, ale jako autorka musiałam tu wprowadzić odrobinę humoru ; ))