czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 17.


Z uśmiechem na twarzy pakowałam ubrania do torby. Uśmiech był tylko przykrywką, bo w środku czułam się jakoś dziwnie. Z jednej strony cieszyłam się z tego wyjazdu, ale z drugiej strony… sama nie wiem co robić.
Spakowana czekałam w salonie na mojego towarzysza podróży. Chwilę później zapukał do drzwi. Wstałam z kanapy i otworzyłam mu je.
-Gotowa? –zapytał pełen entuzjazmu.
-Tak, tylko poczekaj jeszcze chwilę. Muszę posprawdzać czy wyłączyłam gaz i wziąć moje ciasteczka. –powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Okay. To ja może zaniosę twoją torbę na dół, co? –zapytał.
-No dobra, łap kluczyki. – miałam mu je rzucić, ale on wyciągnął z kieszeni kurtki swoje i pomachał mi nimi.
-Jedziemy moim i nie ma innej opcji. –oznajmił mi z uśmiechem.
-Niech ci będzie. –uległam mu. Jego uśmiech mógł zdziałać wszystko.
Razem zeszliśmy na dół ,Krzysiek otworzył mi drzwi od strony pasażera ,usiadłam wygodnie i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Po chwili opuszczaliśmy już Bełchatów i podążaliśmy w stronę naszego rodzinnego miasta jakim jest Wrocław. Pierwsze dwadzieścia minut jazdy nie było dość przyjemne, rozmowa nam się nie układała i w ogóle nie mogliśmy się jakoś dogadać. W radiu leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek zespołu Lemon i zaczęłam ją sobie nucić, kątem oka zauważyłam, że na twarz Krzysztofa wkradł się uśmiech i po chwili przyłączył się do mnie.
-‘’Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’. –zaśpiewał, a ja jeszcze chwilę temu patrząc na jego poczynania odwróciłam twarz w drugą stronę i nagle drzewa, które mijaliśmy stały się strasznie interesujące.
I znów pomiędzy nami zapanowała ta niezręczna cisza. 

Z perspektywy Krzyśka.
Co się znowu stało? Przecież było już tak dobrze, wszystko zaczynało się układać… Ale nie głupi ja jak zwykle musiał coś palnąć! Dlaczego czasem nie umiem się powstrzymać? Chyba wiem, to wszystko jest ode mnie silniejsze, kocham ją, naprawdę, teraz już to wiem. Popełniłem błąd, ale chcę to naprawić. Myślałem, że skoro mnie zaprosiła na Wigilię do swoich rodziców to może jednak coś dla niej znaczę, może w jej oczach nie jestem ostatnich chamem, może jednak ona nadal coś do mnie czuję. Pławski za dużo myślisz, a za mało robisz- skarciłem się w myślach. Chciałbym jej powiedzieć co naprawdę czuje, ale co jeśli ona mnie nie wysłucha? Teraz się przyjaźnimy, jestem blisko niej, ale jednak tak daleko. Chciałbym jej dotknąć, poczuć jeszcze raz smak jej ust, jeszcze raz móc dotknąć jej włosów, po prostu żyć razem z nią, być z nią już do końca naszych dni, zestarzeć się razem, mieć z nią dzieci, patrzeć jak dorastają, śmiać się razem z nią i pocieszać w trudnych chwilach, być …

Z perspektywy Joasi.
Jaka ja jestem głupia, po raz kolejny go odrzucam. Doskonale wiem, że go kocham, on mnie chyba też… Tylko dlaczego mu nie pozwalam na to, aby mi to powiedział? Cierpiałam przez niego nie raz, nie dwa, jestem odporna na ból, ale mimo to nie pozwalam mu wyznać prawdy. Boję się? Być może, ale czego miłości? Możliwe, tylko dlaczego? Właśnie tego nie wiem. -‘’Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’ teraz cały czas mam to w głowie, co to mogło znaczyć, raczej wiem, to zbyt oczywiste… Zależy mu na mnie? Który już raz w moim życiu zadaję sobie to pytanie? Nie wiem? Znowu czegoś nie wiem… Muszę postarać się wyrzucić ten zwrot z mojego słownika… Znając mnie pewno się już dziś do niego nie odezwę, ale dzisiaj jest Wigilia, Bóg każe nam wybaczać, ale ja jestem wyjątkowo uparta. Zaraz dojedziemy na miejsce, zaczną się pytania od wszystkich ciotek, kuzynek… Co ja najlepszego zrobiłam… nie wiem? Fuck, znowu to nie wiem… Muszę z tym skończyć jak najszybciej. Obiecuję to sobie!
-Przepraszam. –powiedziałam nieśmiało po ponad godzinnym milczeniu.
-Dobrze wiesz, że to ja ciebie powinienem przeprosić za to wszystko co ci złego zrobiłem. Znamy  się od jakiś dwudziestu lat, a ja wyrządziłem ci więcej krzywdy niż nie jeden zbrodniarz… Przepraszam, nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć może to, że kocham cię nad życie, ale zapewne teraz to już nic nie znaczy. Przepraszam- nie wiem skąd u niego taka wylewność słów, ale zatkało mnie, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Stanął pod domem moich rodziców i zgasił silnik samochodu. Wysiadł i otworzył mi drzwi.
-Idziemy? –zapytał i podał mi rękę.
-Tak-odpowiedziałam.- Poczekaj jeszcze musze zabrać bagaże.- ucięłam krótko patrząc się na dom ozdobiony świątecznymi lampkami. Strasznie się bałam spojrzeć w jego niebieskie oczy.
-Zajmę się tym.-powiedział patrząc na mnie. Wziął nasze bagaże, wręczył mi pojemnik ze smakołykami i razem powędrowaliśmy w stronę drzwi, które prowadziły do mojego rodzinnego domu, w którym zapewne teraz wszyscy się śmieją, są weseli, radośni, uśmiechnięci, w salonie zapewne ogień w kominku się tli, a z kuchni dochodzi zapach pierogów mojej babci i piernika pieczonego przez moją mamę. A wśród tej radości pojawię się ja wraz z Krzyśkiem, którego moi rodzice dobrze znają i lubią, ale nie mają zielonego pojęcia, że ze mną przyjechał, a przede wszystkim nie wiedzą co między nami jest.
Jak pisał Adam Mickiewicz:

,,Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? ‘’
______________________________________________________________________________
Witam Was po bardzooo długiej przerwie. Ostatnio nie miałam na nic czasu, koniec roku poprawianie ocen, zaliczanie i do tego jeszcze zajęcia pozalekcyjne, treningi, liga.... dużo by wymieniać, ale jestem i w najbliższym czasie zakończę już to opowiadanie ;( Przewiduję jeszcze około 3, może 5 rozdziałów. Będzie mi smutno się tu z wami żegnać, ale tak już kolej rzeczy. Jak mówią: "Coś się kończy, coś się zaczyna" Ale jest jeszcze drugi blog, na którym w najbliższym czasie mam zamiar wznowić historię Zbyszka i Joasi :) Obiecałam sobie, że najpierw zakończę tą historię, a potem zajmę się moim drugim opowiadaniem http://life-is-brutalll.blogspot.com/ :) 
Jutro najważniejszy dzień i nie nie chodzi o zakończenie roku, tylko o mecz, w którym nasi waleczni siatkarze zmierzą się z Argentyną :) Więc jutro wszyscy mocno trzymają kciuki i z całych sił wspierają naszych siatkarzy !!!
Pozdrawiam ;**

8 komentarzy:

  1. no rzeczywiście po baaaaaaaaardzo długiej przerwie :p
    echh... dlaczego tak trudno jest się przyznać do miłości? ;> mam nadzieję, że w końcu między nimi wszystko się dobrze ułoży :)
    chcesz już skończyć? no nic trudno, będę musiała przenieść się na Twoje drugie opowiadanie :)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://serca-kolysanie.blogspot.com/2013/06/rozdzia-xxii.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero zaczynam,ale piszę komentarz tutaj,bo pewnie łatwiej Ci go będzie odczytać ;*
    Pozdrawiam gorąco i oznajmiam,że biorę się za tą lekturkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście kibicowałam na żywo z całych sił, i chyba biorąc pod uwagę wynik, dobrze to robiłam. :D
    Skąd u nich takie refleksje? Widać, że im obojgu zależy na sobie, tyle że nie potrafią tego dobrze okazać. Może wspólne święta pomogą im tak szczerze zbliżyć się do siebie? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. [Przepraszam za Spam,a le nigdzie nie widzę odpowiedniej zakładki :(]
    Jeżeli masz czas i ochotę Zapraszam na opowiadanie o hotce.
    http://nie-dusza-kocha-lecz-oczy.blogspot.com/
    :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na coś nowego, dziwnego, innego, mało realnego i trochę przesłodzonego, czyli http://znokautowane-uczucia.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    (Przepraszam za SPAM)

    OdpowiedzUsuń