Z uśmiechem na twarzy pakowałam ubrania do torby. Uśmiech był
tylko przykrywką, bo w środku czułam się jakoś dziwnie. Z jednej strony cieszyłam
się z tego wyjazdu, ale z drugiej strony… sama nie wiem co robić.
Spakowana czekałam w salonie na mojego towarzysza podróży.
Chwilę później zapukał do drzwi. Wstałam z kanapy i otworzyłam mu je.
-Gotowa? –zapytał pełen entuzjazmu.
-Tak, tylko poczekaj jeszcze chwilę. Muszę posprawdzać czy
wyłączyłam gaz i wziąć moje ciasteczka. –powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego
promiennie.
-Okay. To ja może zaniosę twoją torbę na dół, co? –zapytał.
-No dobra, łap kluczyki. – miałam mu je rzucić, ale on
wyciągnął z kieszeni kurtki swoje i pomachał mi nimi.
-Jedziemy moim i nie ma innej opcji. –oznajmił mi z
uśmiechem.
-Niech ci będzie. –uległam mu. Jego uśmiech mógł zdziałać
wszystko.
Razem zeszliśmy na dół ,Krzysiek otworzył mi drzwi od strony
pasażera ,usiadłam wygodnie i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Po chwili
opuszczaliśmy już Bełchatów i podążaliśmy w stronę naszego rodzinnego miasta
jakim jest Wrocław. Pierwsze dwadzieścia minut jazdy nie było dość przyjemne,
rozmowa nam się nie układała i w ogóle nie mogliśmy się jakoś dogadać. W radiu
leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek zespołu Lemon i zaczęłam ją
sobie nucić, kątem oka zauważyłam, że na twarz Krzysztofa wkradł się uśmiech i
po chwili przyłączył się do mnie.
-‘’Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’.
–zaśpiewał, a ja jeszcze chwilę temu patrząc na jego poczynania odwróciłam
twarz w drugą stronę i nagle drzewa, które mijaliśmy stały się strasznie
interesujące.
I znów pomiędzy nami zapanowała ta niezręczna cisza.
Z
perspektywy Krzyśka.
Co się znowu stało? Przecież było już tak dobrze, wszystko
zaczynało się układać… Ale nie głupi ja jak zwykle musiał coś palnąć! Dlaczego
czasem nie umiem się powstrzymać? Chyba wiem, to wszystko jest ode mnie
silniejsze, kocham ją, naprawdę, teraz już to wiem. Popełniłem błąd, ale chcę
to naprawić. Myślałem, że skoro mnie zaprosiła na Wigilię do swoich rodziców to
może jednak coś dla niej znaczę, może w jej oczach nie jestem ostatnich chamem,
może jednak ona nadal coś do mnie czuję. Pławski za dużo myślisz, a za mało
robisz- skarciłem się w myślach. Chciałbym jej powiedzieć co naprawdę czuje,
ale co jeśli ona mnie nie wysłucha? Teraz się przyjaźnimy, jestem blisko niej,
ale jednak tak daleko. Chciałbym jej dotknąć, poczuć jeszcze raz smak jej ust,
jeszcze raz móc dotknąć jej włosów, po prostu żyć razem z nią, być z nią już do
końca naszych dni, zestarzeć się razem, mieć z nią dzieci, patrzeć jak
dorastają, śmiać się razem z nią i pocieszać w trudnych chwilach, być …
Z
perspektywy Joasi.
Jaka ja jestem głupia, po raz kolejny go odrzucam. Doskonale
wiem, że go kocham, on mnie chyba też… Tylko dlaczego mu nie pozwalam na to,
aby mi to powiedział? Cierpiałam przez niego nie raz, nie dwa, jestem odporna
na ból, ale mimo to nie pozwalam mu wyznać prawdy. Boję się? Być może, ale
czego miłości? Możliwe, tylko dlaczego? Właśnie tego nie wiem. -‘’Ostatni już
raz sprawiłem, że jej oczy płaczą’’ teraz cały czas mam to w głowie, co to
mogło znaczyć, raczej wiem, to zbyt oczywiste… Zależy mu na mnie? Który już raz
w moim życiu zadaję sobie to pytanie? Nie wiem? Znowu czegoś nie wiem… Muszę
postarać się wyrzucić ten zwrot z mojego słownika… Znając mnie pewno się już
dziś do niego nie odezwę, ale dzisiaj jest Wigilia, Bóg każe nam wybaczać, ale
ja jestem wyjątkowo uparta. Zaraz dojedziemy na miejsce, zaczną się pytania od
wszystkich ciotek, kuzynek… Co ja najlepszego zrobiłam… nie wiem? Fuck, znowu
to nie wiem… Muszę z tym skończyć jak najszybciej. Obiecuję to sobie!
-Przepraszam. –powiedziałam nieśmiało po ponad godzinnym
milczeniu.
-Dobrze wiesz, że to ja ciebie powinienem przeprosić za to
wszystko co ci złego zrobiłem. Znamy się
od jakiś dwudziestu lat, a ja wyrządziłem ci więcej krzywdy niż nie jeden
zbrodniarz… Przepraszam, nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć może to, że
kocham cię nad życie, ale zapewne teraz to już nic nie znaczy. Przepraszam- nie
wiem skąd u niego taka wylewność słów, ale zatkało mnie, nie wiedziałam co mam
mu powiedzieć. Stanął pod domem moich rodziców i zgasił silnik samochodu.
Wysiadł i otworzył mi drzwi.
-Idziemy? –zapytał i podał mi rękę.
-Tak-odpowiedziałam.- Poczekaj jeszcze musze zabrać bagaże.-
ucięłam krótko patrząc się na dom ozdobiony świątecznymi lampkami. Strasznie
się bałam spojrzeć w jego niebieskie oczy.
-Zajmę się tym.-powiedział patrząc na mnie. Wziął nasze
bagaże, wręczył mi pojemnik ze smakołykami i razem powędrowaliśmy w stronę
drzwi, które prowadziły do mojego rodzinnego domu, w którym zapewne teraz
wszyscy się śmieją, są weseli, radośni, uśmiechnięci, w salonie zapewne ogień w
kominku się tli, a z kuchni dochodzi zapach pierogów mojej babci i piernika
pieczonego przez moją mamę. A wśród tej radości pojawię się ja wraz z
Krzyśkiem, którego moi rodzice dobrze znają i lubią, ale nie mają zielonego
pojęcia, że ze mną przyjechał, a przede wszystkim nie wiedzą co między nami
jest.
Jak pisał Adam Mickiewicz:
,,Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? ‘’
______________________________________________________________________________
Witam Was po bardzooo długiej przerwie. Ostatnio nie miałam na nic czasu, koniec roku poprawianie ocen, zaliczanie i do tego jeszcze zajęcia pozalekcyjne, treningi, liga.... dużo by wymieniać, ale jestem i w najbliższym czasie zakończę już to opowiadanie ;( Przewiduję jeszcze około 3, może 5 rozdziałów. Będzie mi smutno się tu z wami żegnać, ale tak już kolej rzeczy. Jak mówią: "Coś się kończy, coś się zaczyna" Ale jest jeszcze drugi blog, na którym w najbliższym czasie mam zamiar wznowić historię Zbyszka i Joasi :) Obiecałam sobie, że najpierw zakończę tą historię, a potem zajmę się moim drugim opowiadaniem http://life-is-brutalll.blogspot.com/ :)
Jutro najważniejszy dzień i nie nie chodzi o zakończenie roku, tylko o mecz, w którym nasi waleczni siatkarze zmierzą się z Argentyną :) Więc jutro wszyscy mocno trzymają kciuki i z całych sił wspierają naszych siatkarzy !!!
Pozdrawiam ;**